Jest wczesny wieczór a ja nie mogę się ruszyć. Po zimnym prysznicu i zimnym piwie dalej czuję jak odparowywuje ze mnie gorąco dzisiejszego dnia. To był największy wycisk, jaki dałam swojemu ciału w ostatnich latach a może nawet w całym moim życiu. Zacznę od początku. Wybraliśmy się zwiedzić Amboni Caves i okolice. Długo się zastanawiałam czy jechać samochodem, czy na rowerach. Nie lubię się izolować i miałam ochotę ruszyć cztery litery, więc wybrałam rower. Pożałowałam tego w chwili, w któr…

Pierwszy przypadek wirusa w Tanzanii został wczoraj oficjalnie potwierdzony.  Nie czuję zagrożenia i przy naszym trybie życia w Tandze nie powinniśmy stanowić też zagrożenia dla innych. Decyzja o przyspieszonym powrocie do Europy jednak zapadła. Jestem zła. Niestety, rozum musiał przejąć kontrolę. Serce krwawi. Po przebukowaniu lotu i tabletce na uspokojenie, postanowiłam wykorzystać jak najlepiej resztę czasu. Do soboty zostajemy w Tandze. Na szczęście przemili właściciele naszego domku…

Zaczynamy kolejny leniwy dzień w domku na drzewie. Czujemy się w Tandze bardzo komfortowo. Dzisiaj wybieramy się na lokalną plażę, a w zasadzie powinnam powiedzieć, do klubu kąpielowego. Po drodze zaglądamy do drugiej lokalnej agencji turystycznej. Obsługa bardzo miła, ceny podobne. Pozostaniemy w kontakcie. Zabudowania klubu wyglądają tak jak wszystko w Tandze. Mają może 100 lat lub więcej i mocno nadgryzł je ząb czasu. Jest jednak prysznic, toaleta i bar. Wszystko w lokalnym standardzie.…

W Tandze chodzi się spać z kurami i śpi się niesamowicie. Jedyne co słychać to szum klimy i najróżniejsze odgłosy pozostałych mieszkańców naszego drzewa. Po jeszcze obfitszym śniadaniu rozleniwiłam się zupełnie bez najmniejszych wyrzutów sumienia. W końcu nie każdego dnia można posiedzieć w koronie drzewa i obserwować kolorowe ptaszki i jaszczurki. To chyba najspokojniejszy dzień całego naszego pobytu w Tanzanii. Po południu decydujemy się jednak na przejażdżkę. Google maps podpowiada, ż…

Śpimy długo i dobrze. Nie mamy wielkich planów. Szukam w internecie potencjalnych miejsc do zwiedzenia. Dalej nie wiemy, czy będziemy się dobrze czuli na ulicy. Wczoraj z taksówki miasto wyglądało trochę inaczej niż Arusha. Tzn. ten sam styl życia na ulicy ale wszystko jakby w zwolnionym tempie. Do tego ta przyjacielska rozmowa z taksówkarzami…  Decydujemy się, że na początek pojedziemy na rowerach na rekonesans. Ale zanim wyjedziemy czeka na nas śniadanie. Śniadanie godne naszego pałacu na…

Okazało się, że zamówienie transportu było strzałem w dziesiątkę. Już w drodze na przystanek zobaczyliśmy wczorajszą grupę naganiaczy. Najpierw szli za samochodem, potem chcieli koniecznie przenieść nasze torby. Na szczęście przejęła nas obsługa autobusu. Torby zostały oznaczone i zamknięte w bagażniku a my usadzenie zaraz nad nimi. Próbuję sobie wytłumaczyć, że to sposób na życie tych ludzi, jednak dalej nie potrafię oswoić się z ich natarczywością. Jedziemy. Powoli. Autobus zatrzymuje się…

Afryka raz mnie zachwyca a raz przytłacza. Dzisiaj zdecydowanie to drugie. Rano dostałam wiadomość od tej kobiety z Workaway, z którą rozmowa urwała się wczoraj. Chce żebym przesłała CV i list motywacyjny.  Byłam zaskoczona, bo tłumaczyłam jej od samego początku naszą sytuację. Zapytałam się ile może potrwać proces rekrutacyjny, a ona odpisała coś w stylu, że ”jak szukam taniego noclegu to nie u niej”. W sumie cały pomysł z Workaway to sposób na tani nocleg. Nawet jest opcja “last minute”. …

Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. To był tydzień pełen wrażeń. Planu na dalsze dni nie ma i na razie idziemy odwiedzić Wezę i jego przedszkole. Weza odbiera nas z hotelu i mamy przed sobą jazdę lokalnym środkiem transportu czyli dala-dala. Są to minibusy. Jeżdżą na określonych trasach i chyba zatrzymują się na żądanie, ale na razie nie potrafię się w tym połapać. Ich stan techniczny jest tragiczny i często są przeładowane. Wysiadamy w biedniejszej dzielnicy Arushy. Wchodzimy między zabudo…

Tym razem nie mieliśmy żadnej nocnej wizyty. Trochę szkoda. Gdy wstajemy jest mgliście i zimno. Rozgrzewamy się kawą i sycącym śniadaniem. Zaraz po nim zjeżdżamy do krateru (a tak naprawdę kaldery). Dzisiaj będziemy szukać lwów i czarnych nosorożców. Nadal jest dość pochmurnie. Promienie słoneczne przebijają się przez wylewającą się przez krawędzie krateru mgłę, tworzą niezwykłą scenerię. Drogi znowu są pokryte błotem. Roślinność w kraterze jest raczej niska. Widzimy dużo gnu, impali i ze…