Tajlandia. Ostatni dzień na Koh Chang.
Dzisiejszy dzień po raz kolejny przeznaczamy na totalny odpoczynek. Jedyny plan jaki mamy to wrócić na kolację do kramiku z wczoraj. Od samego rana rozkładamy się na leżakach przy plaży z naszymi gadżetami i książkami. Mnie jednak rozpiera energia i nie mam ochoty na leżenie. Wypróbowuję wszystkie baseny i huśtawki, spaceruję po plaży, pływam w morzu choć jest bardzo gorąco. W końcu wymyślam sobie nowe zadanie. Dziś nauczę się pływać na SUP. Fal nie ma, morze jest spokojne, powinno być fajnie. Zé podchwytuje pomysł. Czekamy aż słońce troszeczkę się obniży i przestanie być tak bardzo gorąco na plaży i w wodzie.
Po takim śniadaniu rozpiera energia... |
Po południu temperatura powietrza staje się, powiedzmy, odpowiednia. Bierzemy dwie deski z wypożyczalni i wychodzimy z nimi w morze centralnie przed naszą plażą. Nigdy wcześniej nie pływałam na SUP i generalnie nie pływam najlepiej. Wpadać do wody z gracją też nie potrafię. Niestety, teraz już za późno żeby się wycofać. Próby zaczynam od wdrapania się na deskę. Kiedy już udaje mi się na niej usiąść i utrzymać równowagę przychodzi czas żeby wstać. Nie jest to najprostsze zadanie. Zanim udaje mi się stanąć na równych nogach wpadam kilka razy do wody najbardziej niezdarnie jak się tylko da. Mam nadzieję że plażowicze nie traktują mnie jako darmowej rozrywki. Nie zamierzam się jednak poddać. Po kilku upadkach udaje mi się utrzymać równowagę, czas więc żeby odepchnąć się wiosłem i trochę popłynąć. W ruchu wszystko wydaje się troszeczkę prostsze. Jednak po kolejnym upadku uświadamiam sobie że płynęłam tyłem do przodu. W końcu, po odwróceniu deski w dobrym kierunku, wielu próbach i ćwiczeniach na równowagę zaczynam czuć o co w tym chodzi. Oddalam się więc od plaży i opływam całą zatokę dość pewnie kilka razy. Na koniec udaje mi się nawet elegancko zeskoczyć do wody. Przynajmniej tak to sobie wizualizuję. SUP to bardzo przyjemny sport i chętnie do tego kiedyś wrócę.
Niestety, to był ostatni dzień na Koh Chang. Czas minął nam bardzo przyjemnie ale i szybko. Jutro wracamy do Bangkoku a potem nasza Tajlandzka przygoda się skończy.
Komentarze