Azory - dzień 9. São Miguel - Furnas
Dzień w Furnas obudził się zamglony i mżysty. Prognoza też nie wyglądała najlepiej. Na szczęście nie przeszkadzało to w realizacji mojego pomysłu. Ale o tym za chwilę.
Furnas to niewielkie, dość popularne miasteczko położone w środkowo-wschodniej części wyspy w kraterze dawnego wulkanu. Słynie z gorących źródeł, gejzerów i fumaroli. W całej okolicy unosi się zapaszek siarki i można natknąć się na “dymiącą” ziemię.
Fumarole i gejzery w Furnas |
Lokalna społeczność, w zamian za trudy życia w takim miejscu, opanowała doskonale różne techniki wykorzystywania gorących źródeł. Jedną z najstarszych i najciekawszych jest gotowanie w gejzerach. W ten sposób powstaje słynne Cozido das Furnas, czy portugalskie gulasz przyrządzany w gejzerze. I ponieważ nikt z lokalsów nie był nam w stanie polecić dobrej restauracji, która serwuje Cozido das Furnas, postanowiliśmy przyrządzić je sami.
Cozido jest to dość proste w przygotowaniu. Wystarczy w odpowiedniej kolejności ułożyć wszystko w garnku i dusić do miękkości. Niestety właściciel mieszkania, w którym nocowaliśmy, nie zgodził się na użyczenie garnka. Składniki, najtańszy garnek i ścierkę kupujemy w sklepach na naszej ulicy. Do garnka po kolei kładziemy: kapustę, kawałki wołowiny, świńskie ucho, bataty, marchew, kiełbasę i odmianę czarnego, którą zawijamy w liść kapusty.
Przygotowanie cozido |
Z garnkiem jedziemy w okolice jeziora, gdzie można wynająć gejzer do gotowania. Koszt całodniowego użytkowania wynosi 2.5 euro. Dostajemy numerek i nasz garnek zostaje “pochowany” w dziurze z bulgoczącą wodą na 7 godzin. Na tyle pracownicy ocenili potrzebny czas do ugotowania naszej porcji…
RIP garnek |
Jest ok 11-tej i pogoda się trochę poprawia. Pierwszą część tego czasu poświęcamy na spacer wokół jeziora, który traktujemy jako rozgrzewkę przed nieco bardziej wymagającym szlakiem PRC09 SMI zwanym też “Trilho do Sanguinho”.
Sanguinho |
Na “Trilho do Sanguinho” schodzi nam reszta czasu i energii. Jesteśmy bardziej niż gotowi odebrać nasze cozido, jednak kiedy wracamy do gejzerów nie ma nikogo, żeby wykopać nasz garnek. Na szczęście wystarczył jeden telefon od obsługi parku, żeby nasz garnek został wydobyty z ziemi. Zapach gulaszu (z lekka nutką siarki), wypełnił od razu cały samochód i spowodował napad głodu.
Cozido wreszcie na stole |
Danie nam się udało. Wolno-gotowane mięso jest soczyste i kruche. Posmak siarki jest delikatny i nie przeszkadza. Wyszły nam cztery porcje. Koszt za porcję (razem z garnkiem) to ok 5 euro. Garnek nie doznał żadnego urazu i wrócił z nami do domu. Ścierka też.
Komentarze