Azory dziennik Portugalia São Miguel

Azory - dzień 12. São Miguel - Ostatni przystanek: Ponta Delgada.

We wszystkich miejscach na świecie, które odwiedzam lubię zajrzeć na lokalny rynek. Bardzo się ucieszyłam, kiedy udało się znaleźć bardzo przyzwoity nocleg na przeciwko Mercado da Graça w Ponta Delgada. Jego zabytkowy budek jest co prawda w remoncie, ale cały handel odbywa się normalnie na podziemnym parkingu.

Mercado da Graça w Ponta Delgada
Mercado da Graça w Ponta Delgada

A czego tutaj nie ma… Mamy więc ryby takie jak bonito, makrela, sardynka, morszczuk, pałasz, podgatunki dorsza i wiele innych, których polskich nazw nie znam. Niektóre z ryb są szare i zwyczajne, inne są kolorowe i egzotyczne. Mamy owoce morza. Mamy kwiaty. Mamy warzywa i owoce - niektóre widzę pierwszy raz w życiu. Wszystko w wielu odmianach i kolorach. Cytrusy co prawda wyglądają jakby potrzebowały więcej słońca, ale już lokalne ananasy prezentują się wybornie. Spędzamy tam ponad dwie godziny…

Pogoda jest, delikatnie mówiąc, niezachęcająca. Apka z kamerkami pokazuje deszcz i mgłę we wszystkich miejscach, które jeszcze bym chciała odwiedzić. Chodzi mi głównie o słynne Sete Cidades. Wybieramy się więc tam, pomimo braku nadziei, że coś zobaczymy. Po drodze zatrzymujemy się w Ponta Ferreirinha. Widok na szalejący ocean zapiera dech.

Kiedy docieramy do Sete Cidades nie widać praktycznie nic. Teraz apka z kamerkami pokazuje złą pogodę na całej wyspie. Objeżdżamy więc niespiesznie północno-zachodnią część wybrzeża zatrzymując się na wszystkich punktach widokowych, z których nas nie zwieje nas wiatr.

Na końcówkę deszczowego dnia odwiedzamy fabrykę likierów - A Mulher De Capote i jedną z licznych upraw ananasów.

Wieczorem wybieramy się na kolację do Lagoa, niewielkiego, rybackiego miasteczka w pobliżu Ponta Delgada. Próbujemy tam różnych gatunków grillowanych ryb. Na deser oczywiście mus z marakui. Pycha.

Komentarze