Azory dziennik Portugalia São Miguel

Azory - dzień 10. São Miguel - Dzień na mokro

Ranek w Ponta Delgada przywitał nas deszczem. Żeby nie marnować czasu na czekanie na lepszą pogodę, wybieramy się na plantacje herbaty w północnej części wyspy - Porto Formoso i Gorreana. São Miguel to jedyne miejsce w Europie gdzie uprawia się herbatę. Oczywiście na miejscu można spróbować i zakupić kilka rodzajów.

Herbaciane pola Porto Formoso
Herbaciane pola Porto Formoso

Niestety pogoda nie poprawia się i z niewielkimi przerwami dalej popaduje. Apka z kamerkami pokazuje deszcz lub mgłę we wszystkich miejscach, które chcemy odwiedzić. Musimy pogodzić się z faktem, że “suchą stopą” tego dnia nie przejdziemy. Na szczęście dla chętnych do moczenia się Furnas ma bogatą ofertę.

Gejzery w parku Courela
Gejzery w parku Courela

Wracamy więc do miasteczka, zahaczając o park Courela z gejzerami i fumarolami. Rezerwujemy wieczorne wejście do term Dona Beija, i jedziemy do parku Terra Nostra, w którym znajduje ogromny zewnętrzny basen z wodą termalną. Terra Nostra wyglądem przypomina orientalny ogród. Park jest bogaty w egzotyczną roślinność i różnego rodzaju strumyki i sadzawki. Korzystamy z przerwy w deszczu żeby pospacerować, ale tak naprawdę najbardziej mamy ochotę na kąpiel.

Terra Nostra
Terra Nostra

Po przebraniu się w niewielkich przebieralniach szukamy miejsca na zostawienie ubrań. Basen wygląda bardziej jak staw i jest otoczony ławkami. Oczywiście deszcz wisi w powietrzu i trzeba ubrania i buty jakoś sprytnie zabezpieczyć. Po chwili widzimy wolną ławkę. Pakujemy ciuchy w foliową torbę, na to wędrują nasze ręczniki.

Basen w parku Terra Nostra, Furnas, Azory
Tak, to jest basen

Woda, mimo pomarańczowego koloru, jest przyjemnie ciepła i relaksująca. Siedzieliśmy już w niej sporo czasu kiedy z nieba spada ulewa. Na początku jest to dość zabawne, bo krople deszczu są wyraźnie zimniejsze od wody. Po chwili deszcz nasila się do tego stopnia, że już nic nie widać. Dalej większy sens ma pozostanie w ciepłej wodzie, niż wystawienie rozgrzanego ciała na zimny prysznic. Kiedy ulewa trochę ustępuje zaczynam rozumieć smutną prawdę… mam na ławce suche ubranie, którego nie założę, bo nie mam się czym wytrzeć. Z ręcznika wykręcam wiadro wody. I do tego jestem pomarańczowa… W okolicy basenu są prysznice, więc pomarańczowy osad udaje się trochę spłukać. Z wodą nie ma sensu walczyć bo dalej pada deszcze. Maszerujemy więc w mokrych ręcznikach do samochodu. W samochodzie siadamy na kurtkach żeby chociaż trochę ochronić siedzenia i w taki uroczy sposób wracamy do miasta.

Po lekkim osuszeniu się i szybkiej kolacji (reszta cozido) przychodzi czas na dalsze moczenie się. Termy Dona Beija to cztery niewielkie i raczej płytkie baseny na świeżym powietrzu podgrzewane termalnie do ok 40 st. C. Prawdę mówiąc już nie bardzo mi się chce wychodzić, ale deszcz przestał padać, chmury się trochę rozeszły, i nawet widać gwiazdy. Na szczęście atmosfera na termach jest fantastyczna. Parująca woda, bogata roślinność i niewielka liczba gości sprawia, że jest to doświadczenie bardzo relaksujące. Baseny są idealne, żeby się wygodnie ułożyć, wsłuchać w szum wody i podziwiać otoczenie lub po prostu odpłynąć myślami.

Dona Beija
Dona Beija

Niestety czas mija szybko. Ciepła, mineralna woda ma zbawienny wpływ na duszę i ciało. Nawet nie próbujemy uciekać przed Morfeuszem.

Komentarze