Azory dziennik Faial Portugalia

Azory - dzień 1. Faial - Capelinhos i Ribeirinha.

Gdy się obudziłam było jeszcze ciemno. Faial ożywał pomału na swój spokojny sposób i coraz więcej dźwięków dobiegało zza okna. Dzisiejsze plany zależą od pogody a z zapowiedzi wynikało, że nie będzie najgorsza. Główną atrakcją dnia będzie zwiedzanie obszaru po erupcji wulkanu Capelinhos z 1957. Okna naszego pokoju hotelowego wychodzą na wschód, więc jeszcze przed śniadaniem oglądamy wschód słońca zza nieco jeszcze zachmurzonego Pico. Widok zapiera dech w piersiach.

Horta o poranku
Horta o poranku

Pierwszy dzień na Faialu zaczynamy od sytego śniadania, bo planujemy przeczekać z obiadem do kolacji. Pogoda, póki co jest niezła więc wyruszamy w kierunku punktu widokowego Senhora da Guia. Zaczyna kropić. W dole widać rozhuśtane morze rozbijające się o skały Caldeira da Inferno czyli „piekielnej kaldery”. Po drugiej stronie rozpościera się widok na zachodnią część Horty. A nad nią zawisła właśnie tęcza. Jest zielono-kolorowo i trochę wilgotno. Powietrze pachnie morzem i świeżością, a my ruszamy dalej w kierunku Capelinhos.

Senhora da Guia
Senhora da Guia

Po około trzydziestu minutach jazdy soczysto zielony krajobraz zmienia się w szarość. Na horyzoncie widać już ruiny latarni morskiej, częściowo zasypanej przez popiół wulkaniczny. Erupcja trwała ponad rok i zniszczyła, poza latarnią morską, ponad 300 zabudowań. W jej wyniku powstał półwysep o pow. 2.4 km2. Zwiedzając Capelinhos nie można pominąć wspinaczki na wieżę dawnej latarni. Wejście na nią rozpoczynamy od… zejścia na dawny parter. Schodki są dość strome i trzeba się mocno trzymać. Widok ze szczytu wynagradza jednak wszelkie niewygody.

Widok z latarni morskiej w Capelinhos
Widok z latarni morskiej w Capelinhos

W pobliżu latarni rozpoczyna się szlak pieszy na szczyt jednego z pokrytych ławą klifów. Szlak jest krótki ale dość stromy. Na początku mam obawy, że po roku siedzenia za biurkiem nie dam rady. Po początkowej zadyszce na szczęście łapię rytm. Zziajana ale szczęśliwa docieram na szczyt.

Capelinhos
Capelinhos

Następny punkt programu to przejście, chociaż częściowe, szlaku pomiędzy Cabeço do Canto i Cabeço Verde. Jedno z wejść na szlak powinno się znajdować przy drodze prowadzącej między tymi dwoma wzniesieniami. Widzimy strzałkę z napisem Cabeço Verde 700m i tam się kierujemy. Droga wiedzie przez las i dalej przez niesamowicie zielone pastwiska. Po 700m widzimy rozwidlenie dróg i kolejna strzałkę tym razem w kierunku, z którego przyszliśmy. Znad oceanu nadciąga bura chmura. Decydujemy się wrócić do samochodu. Mamy jeszcze wiele ciekawych miejsc do zobaczenia dzisiaj. Cabeço do Canto wraca na listę miejsc do zwiedzenia. Jedziemy dalej w kierunku północno wschodnim drogą EN1-1A, która biegnie dookoła wyspy. Co kilka kilometrów zatrzymujemy się w punktach widokowych na tkz. fajã. Są to formy geologiczne typowe dla wysp wulkanicznych. Powstają u stóp klifów najczęściej ze spływającej z góry lawy. Na Azorach często są na nich zlokalizowane niewielkie osady. Widok na kolorowe domki i zielone pastwiska otoczone dookoła wodą w kolorze głębokiego granatu jest fascynujący.

Miradouro da Ribeira das Cabras
Miradouro da Ribeira das Cabras

Po drodze zaglądamy też do Porto do Salão. Tutaj w dawnym, maleńkim porcie rybackim urządzono tkz. basen naturalny czyli wypełniony wodą morską. Na Azorach z braku plaż jest do dobra alternatywa dla kąpieliska. Woda jest przyjemnie letnia, jednak fale przedzierają się do niecki basenu. Ocean jeszcze się nie uspokoił po ostatnich sztormowych dniach.

Widok z Miradouro do Cabeço das Pedras Negras
Widok z Miradouro do Cabeço das Pedras Negras

Na dzisiaj zaplanowałam jeszcze jeden szlak. Ciekawy i trochę dłuższy - PRC 09 FAI Ribeirinha. Robi się już trochę późno a szlak ma sporo przewyższeń, więc przy naszym braku kondycji zajmie nam pewnie więcej niż zakładane 2,5 godziny. Można go jednak sprytnie skrócić nie tracąc najciekawszej (jak dla nas) części czyli opuszczonej latarni morskiej Farol da Ponta da Ribeirinha.

Żeby wyjaśnić czemu szlak jest tak ciekawy, muszę streścić historię osady Ribeirinha. Jak już pisałam Azory to wyspy wulkaniczne. Niektóre wulkany są już wygasłe, inne uśpione, a niektóre całkiem aktywne. Wiąże się to niestety ze sporą aktywnością sejsmiczną i czasem dochodzi do poważniejszego trzęsienia ziemi. I właśnie trzęsienie ziemi nawiedziło Ribeirinhę w 1998 uszkadzając, przede wszystkim, kościół Św. Mateusza oraz latarnię morską. Oba budynki pozostawiono nieodbudowane jako pomniki tego wydarzenia.

Kościół Św. Mateusza
Kościół Św. Mateusza

Szlak zaczynamy przy kościele, przycinamy strumyk, od którego Ribeirinha posiada swoją nazwę i kierujemy się w górę, w kierunku wybrzeża i latarni morskiej. Latarnia umiejscowiona jest między pastwiskami. Spotykamy tam pasterza, który stwierdza, że tylu gości co tego roku “jego” latania jeszcze nie widziała. Mam swoją teorię na temat tegorocznego boomu turystycznego na Azorach. W czasie kolejnych fal pandemii, Azory pozostały otwarte dla tych, którzy zgodzili się za darmo przetestować. Z latarni faktycznie niewiele zostało i jej widok mogą przejść ciarki.

Ruiny latarni morskiej Ribeirinha
Ruiny latarni morskiej Ribeirinha

Zaczynamy zejście do Porto da Boca da Ribeira i tu zaczynają się... schodki. Schodzimy nimi już ładne parę minut i za każdym razem, gdy wydają się kończyć za zakrętem ukazują się następne. Z wyliczeń wynika, że ciągną się przez ok. kilometr. Wreszcie, udaje nam się dotrzeć do portu, przerobionego na kąpielisko. Zaczyna kropić co jest bardzo przyjemne dla przegrzanego ciała.

Na szlaku

Pozostaje nam jeszcze powrót do Ribeirinha. Słońce zniża się ku zachodowi. Wioska leży w dolinie, otoczona pastwiskami. Mamy wrażenie że wszystkie krowy, a jest ich tutaj naprawdę dużo, zaczęły jednocześnie muczeć. Wiatr i echo roznosi ich odgłosy po całej okolicy. Gdy docieramy do ruin kościoła, słońce już prawie zaszło i w tym oświetleniu sceneria wygląda nieco dramatycznie. Odgłosy z pastwisk nasilają się co jeszcze potęguje atmosferę lekkiej makabry. Zaczynamy odczuwać zmęczenie i przede wszystkim głód. Wracamy do Horty, dzisiaj jest poniedziałek - Atletico i większość barów zamknięte, pozostaje więc znany i sprawdzony Peter Sport Cafe, który poza dżinem i orzeszkami serwuje całkiem niezłe steki.

Horta nocą
Horta nocą (widok z Nossa Senhora Da Conceição) 

Komentarze