Lipiec 2020 w Lizbonie
Chyba na dobre utknęłam w Lizbonie. Na szczęście mogło być gorzej. W końcu z jakiegoś powodu Portugalia przyciąga miliony turystów przez cały rok. W związku z tym, że kraj pozostał otwarty dla turystów, postanowiłam opowiedzieć jak sytuacja w Lizbonie wygląda okiem lokalsa. A sytuacja zmienia się co jakiś czas i tak naprawdę nie wiadomo co będzie za tydzień lub dwa. Skupię się więc na tu i teraz.
Każdego dnia mamy sporo nowych przypadków koronawirusa (10 lipca - 402). Liczba ta zaczęła z powrotem rosnąć w Lizbonie i w związku z tym tutaj wróciła też część obostrzeń. W niektórych miejscach Obszaru Metropolitalnego Lizbony (Santa-Clara oraz niektóre dzielnice Amadory, Odivelas, Loures i Sintry) wróciła kwarantanna i zaleca się pozostawanie w domu. W całym Obszarze Metropolitalnym Lizbony sklepy i punkty usługowe zamykają się o godz. 20 (supermarkety mogą być otwarte do godz. 22). Restauracje mogą pozostać otwarte dłużej tylko jeśli serwują posiłki. Została wprowadzona częściowa prohibicja - po godzinie 20-tej nie kupimy nigdzie alkoholu. Dodatkowo wprowadzono całkowity zakaz spożywania alkoholu na świeżym powietrzu, poza ogródkami należącymi do restauracji.
Na ulicach widać już trochę turystów, ale wciąż odwiedzających jest nieporównywalnie mniej niż przed rokiem. Sporo osób pomimo upałów chodzi w maseczce, mimo, że nie są one obowiązkowe na zewnątrz. Maseczki obowiązują w sklepach i innych powierzchniach zamkniętych, środkach transportu oraz przy wchodzeniu i zajmowaniu miejsc w restauracjach. Wszyscy respektują ten nakaz. W metrze czy pociągu bądź w sklepie nie widziałam nikogo bez maseczki.
Co innego na plaży. Tam ludzie zachowują się dość swobodnie. Pomimo, że ograniczenia w używaniu plaży (o których pisałam tutaj) dalej obowiązują to przyznam się, że trudno jest czasem o nich pamiętać. Wszyscy raczej próbują się nie zapominać o utrzymaniu bezpiecznej odległości.
Hotele i kempingi funkcjonują już normalnie (chociaż wiele z nich ma zmniejszoną maksymalną liczbę gości). Granice Portugalii pozostają otwarte. Otworzyły się przejścia lądowe. Samolotów przylatuję do Lizbony coraz więcej. Niestety, Polska zablokowała loty bezpośrednie z kraju co odbiło się głównie na stęsknionej za rodziną Polonii. Komunikacja wewnątrz kraju wraca już do normy. Dalej obowiązuje zmniejszony limit miejsc.
Clean and Safe o którym pisałam wcześniej jest już powszechnie w użyciu. W większości restauracji które ostatnio odwiedziłam zalecenia były przestrzegane. Ludzie zwracają na to uwagę i denuncjują miejsca, które nie przestrzegają zasad. Lizbona mimo namiastek normalności jest trochę osowiała. Brakuje gwaru, muzyki i klimatu fiesty. Nie ma tłumów w najbardziej popularnych miejscach. Nie ma tłumów na plażach. Jest ciszej, spokojniej i trochę nijako…
Na pewno da się odpocząć i zwiedzić bardziej popularne miejsca, zajrzeć do muzeów czy oceanarium. Da się też zjeść coś smakowitego. Kolejne analiza sytuacji i być może zmiany już 14 lipca. Trzymam kciuki, żeby było można zrobić choć mały kroczek w kierunku normalności.
Komentarze