dziennik Tanzania

17 marca - Niepewność

Pierwszy przypadek wirusa w Tanzanii został wczoraj oficjalnie potwierdzony. 

Nie czuję zagrożenia i przy naszym trybie życia w Tandze nie powinniśmy stanowić też zagrożenia dla innych. Decyzja o przyspieszonym powrocie do Europy jednak zapadła. Jestem zła. Niestety, rozum musiał przejąć kontrolę. Serce krwawi.

Po przebukowaniu lotu i tabletce na uspokojenie, postanowiłam wykorzystać jak najlepiej resztę czasu. Do soboty zostajemy w Tandze. Na szczęście przemili właściciele naszego domku na drzewie powiedzieli, że zrobią wszystko żebyśmy mieli gdzie zostać i nawet poczęstowali nas obiadem.
Na jutro umówiłam zwiedzanie Amboni Caves. Nie ma tam tłumów a najprawdopodobniej będziemy sami. W piątek wybieramy się na snorkeling. Znowu tylko my więc powinno być OK.



Ulice Tangli z roweru
Ulice Tangli z roweru


Przejechałam się po mieście na rowerze. Pierwszy raz poczułam się zupełnie pewnie. Dzieciaki, które akurat wychodziły ze szkół witały nas w różnych językach i machały. Odmachałam i odpowiadałam wszystkim. Ani razu nie słyszałam mzungu ani korona. Żarty się najwyraźniej skończyły.
Widać, że miasto swoje najlepsze czasy ma już za sobą. Większość dużych budynków jest w ruinie. Wiele z nich stoi pustych lub zagospodarowany jest tylko parter a piętra straszą powybijanymi szybami. W centrum gdzie toczy się całe życie dominują typowo tanzańskie „budki”. Zadbane są tylko parki. Widać, że ludzie lubią spędzać tam czas. Alejki są równiutkie a trawniki i klomby przystrzyżone. Plac zabaw dla dzieci przypomina mi ten z mojego dzieciństwa, ale pewnie jest dużo starszy. Karuzele, drabinki, huśtawki i koniki. Ładnie pomalowane na żółto i brązowo. Przy zabawie na nich można sobie nabić porządnego guza.

Jutro postaram wypytać się o wszystkie ciekawostki o mieście Salima.

Ulice Tangli z roweru
Ulice Tangli z roweru

Komentarze