dziennik Tanzania

15 marca - Czyste lenistwo

W Tandze chodzi się spać z kurami i śpi się niesamowicie. Jedyne co słychać to szum klimy i najróżniejsze odgłosy pozostałych mieszkańców naszego drzewa.

Po jeszcze obfitszym śniadaniu rozleniwiłam się zupełnie bez najmniejszych wyrzutów sumienia. W końcu nie każdego dnia można posiedzieć w koronie drzewa i obserwować kolorowe ptaszki i jaszczurki. To chyba najspokojniejszy dzień całego naszego pobytu w Tanzanii.
Po południu decydujemy się jednak na przejażdżkę. Google maps podpowiada, że niedaleko supermarketu, który odwiedziliśmy wczoraj jest biuro informacji turystycznej. Dzieciaki na ulicy zaczynają za nami krzyczeć “Hello Corona”. Biorę to za żarty.
Jedziemy spokojnie znajomą nam już trasą gdy ktoś nam zajeżdża drogę i zmusza nas żebyśmy się zatrzymali. Starszy mężczyzna schodzi ze swojego roweru, podchodzi do nas i próbuje coś wydusić z siebie wymachując rękami: łyyyy, łyyy, łyyy. W końcu mu się udaje: Welcome!

Biuro informacji turystycznej jest zamknięte przynajmniej od kilkunastu lat ale obok jest niewielka lokalna agencja turystyczna. Wchodzimy do środka, gdzie wita nas nasz uśmiechnięty znajomy z wczoraj. Nazywa się Salim, Mr. Everywhere, Mr. Fish - możemy sobie wybrać. Okazuje się, że naprawdę jest przewodnikiem. Omawiamy kilka wariantów wycieczek i zostawiamy nasz kontakt. 

Chwila nostalgii na koniec dania
Chwila nostalgii na koniec dania


Wieczór mija nam równie leniwie jak reszta dnia. Wieści z Europy martwią nas coraz bardziej. Zaczynamy rozważać wcześniejszy powrót, tak aby odbyć kwarantannę przed wylotem do Brazylii.

Komentarze