Wyświetlanie postów z kwiecień, 2020

Jest wczesny wieczór a ja nie mogę się ruszyć. Po zimnym prysznicu i zimnym piwie dalej czuję jak odparowywuje ze mnie gorąco dzisiejszego dnia. To był największy wycisk, jaki dałam swojemu ciału w ostatnich latach a może nawet w całym moim życiu. Zacznę od początku. Wybraliśmy się zwiedzić Amboni Caves i okolice. Długo się zastanawiałam czy jechać samochodem, czy na rowerach. Nie lubię się izolować i miałam ochotę ruszyć cztery litery, więc wybrałam rower. Pożałowałam tego w chwili, w któr…

Pierwszy przypadek wirusa w Tanzanii został wczoraj oficjalnie potwierdzony.  Nie czuję zagrożenia i przy naszym trybie życia w Tandze nie powinniśmy stanowić też zagrożenia dla innych. Decyzja o przyspieszonym powrocie do Europy jednak zapadła. Jestem zła. Niestety, rozum musiał przejąć kontrolę. Serce krwawi. Po przebukowaniu lotu i tabletce na uspokojenie, postanowiłam wykorzystać jak najlepiej resztę czasu. Do soboty zostajemy w Tandze. Na szczęście przemili właściciele naszego domku…

Zaczynamy kolejny leniwy dzień w domku na drzewie. Czujemy się w Tandze bardzo komfortowo. Dzisiaj wybieramy się na lokalną plażę, a w zasadzie powinnam powiedzieć, do klubu kąpielowego. Po drodze zaglądamy do drugiej lokalnej agencji turystycznej. Obsługa bardzo miła, ceny podobne. Pozostaniemy w kontakcie. Zabudowania klubu wyglądają tak jak wszystko w Tandze. Mają może 100 lat lub więcej i mocno nadgryzł je ząb czasu. Jest jednak prysznic, toaleta i bar. Wszystko w lokalnym standardzie.…

W Tandze chodzi się spać z kurami i śpi się niesamowicie. Jedyne co słychać to szum klimy i najróżniejsze odgłosy pozostałych mieszkańców naszego drzewa. Po jeszcze obfitszym śniadaniu rozleniwiłam się zupełnie bez najmniejszych wyrzutów sumienia. W końcu nie każdego dnia można posiedzieć w koronie drzewa i obserwować kolorowe ptaszki i jaszczurki. To chyba najspokojniejszy dzień całego naszego pobytu w Tanzanii. Po południu decydujemy się jednak na przejażdżkę. Google maps podpowiada, ż…

Śpimy długo i dobrze. Nie mamy wielkich planów. Szukam w internecie potencjalnych miejsc do zwiedzenia. Dalej nie wiemy, czy będziemy się dobrze czuli na ulicy. Wczoraj z taksówki miasto wyglądało trochę inaczej niż Arusha. Tzn. ten sam styl życia na ulicy ale wszystko jakby w zwolnionym tempie. Do tego ta przyjacielska rozmowa z taksówkarzami…  Decydujemy się, że na początek pojedziemy na rowerach na rekonesans. Ale zanim wyjedziemy czeka na nas śniadanie. Śniadanie godne naszego pałacu na…

Okazało się, że zamówienie transportu było strzałem w dziesiątkę. Już w drodze na przystanek zobaczyliśmy wczorajszą grupę naganiaczy. Najpierw szli za samochodem, potem chcieli koniecznie przenieść nasze torby. Na szczęście przejęła nas obsługa autobusu. Torby zostały oznaczone i zamknięte w bagażniku a my usadzenie zaraz nad nimi. Próbuję sobie wytłumaczyć, że to sposób na życie tych ludzi, jednak dalej nie potrafię oswoić się z ich natarczywością. Jedziemy. Powoli. Autobus zatrzymuje się…

Afryka raz mnie zachwyca a raz przytłacza. Dzisiaj zdecydowanie to drugie. Rano dostałam wiadomość od tej kobiety z Workaway, z którą rozmowa urwała się wczoraj. Chce żebym przesłała CV i list motywacyjny.  Byłam zaskoczona, bo tłumaczyłam jej od samego początku naszą sytuację. Zapytałam się ile może potrwać proces rekrutacyjny, a ona odpisała coś w stylu, że ”jak szukam taniego noclegu to nie u niej”. W sumie cały pomysł z Workaway to sposób na tani nocleg. Nawet jest opcja “last minute”. …

Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. To był tydzień pełen wrażeń. Planu na dalsze dni nie ma i na razie idziemy odwiedzić Wezę i jego przedszkole. Weza odbiera nas z hotelu i mamy przed sobą jazdę lokalnym środkiem transportu czyli dala-dala. Są to minibusy. Jeżdżą na określonych trasach i chyba zatrzymują się na żądanie, ale na razie nie potrafię się w tym połapać. Ich stan techniczny jest tragiczny i często są przeładowane. Wysiadamy w biedniejszej dzielnicy Arushy. Wchodzimy między zabudo…

Tym razem nie mieliśmy żadnej nocnej wizyty. Trochę szkoda. Gdy wstajemy jest mgliście i zimno. Rozgrzewamy się kawą i sycącym śniadaniem. Zaraz po nim zjeżdżamy do krateru (a tak naprawdę kaldery). Dzisiaj będziemy szukać lwów i czarnych nosorożców. Nadal jest dość pochmurnie. Promienie słoneczne przebijają się przez wylewającą się przez krawędzie krateru mgłę, tworzą niezwykłą scenerię. Drogi znowu są pokryte błotem. Roślinność w kraterze jest raczej niska. Widzimy dużo gnu, impali i ze…

Po bardzo krótkiej i ciekawej nocy mam dziwnie dużo energii. Wstajemy przed 6 rano i jeszcze jest ciemno. Wyjaśnia się zagadka nocnej wizyty. Emanuel opowiada, że jeden z kucharzy widział w nocy hipopotama. To on chciał wyjść ze stołówki, ale zrezygnował. Szybka kawa i ciastko i wyruszamy w poszukiwaniu dobrego miejsca na oglądanie wschodu słońca. Wygląda jak animacja, zupełnie surrealnie. Wschód słońca w Serengeti Po wschodzie słońca jedziemy na kolejny objazd w poszukiwaniu zwierząt. B…

Po śniadaniu część naszej grupy odjeżdża a nam każą czekać. Czekanie się wydłuża i próbuję skontaktować się z firmą. Kręcą coś o spóźnialskich, którzy muszą dojechać z Arushy. Muszę zrozumieć bo sama się spóźniłam.  W końcu podjeżdża jeep. Sympatyczny przewodnik Emanuel przeprasza za zamieszanie i mówi, że to normalna godzina wyjazdu. Okazuje się, że wracamy do oryginalnego planu czyli wyjeżdżamy na 3 dni do Serengeti przez Ngorongoro. Poznajemy też resztę naszej grupy - trzy sympatyczne Ame…

Dula odbiera nas zaraz po śniadaniu. Wjazd do parku jest bardzo blisko naszego noclegu. Zaraz za bramą widzimy grupę małpek. Zatrzymujemy się a one obsiadają samochód i próbują urwać antenę. Roślinność w parku jest bardzo gęsta i nie jest łatwo dostrzec zwierzęta. Część szlaków jest nieprzejezdna i musimy zawracać. Gdy zbliżamy się do jeziora dostrzegamy z daleka pierwsze stado bawołów. Podjeżdżamy bardzo blisko i podziwiamy. Z zarośli wychodzi też kilka zebr. Podchodzą prawie do samego sam…

Rano budzą nas małpy. Chyba. Może koty? Czuję jak mój organizm jest totalnie rozregulowany. Nie jest to tak niekomfortowe jakby mogło się wydawać. Być może endorfiny łagodzą ten efekt. Jednak spóźniam się trochę i kierowca, który ma nas zabrać do pierwszego parku - Tarangire - już czeka. Hakuna matata - nie ma problemu. Ledwo wyjeżdżamy na ulice Aruszy i już jest ciekawie. Chyba wszyscy mieszkańcy miasta są na zewnątrz. Każdy gdzieś podąża. Jednakowo ubrane dzieci zapewne do szkoły, dorośli…

Drugi dzień afrykańskiej przygody zaczął się bardzo wcześnie. Jeszcze przed 5:45 stawiliśmy się przed biurem Kilimanjaro Express.  Szliśmy z hotelu z bagażami jeszcze po ciemku. Na początku miałam trochę obawy, ale uwagę zwracali na nas tylko taksówkarze. Nie byli nachalni. Biuro Kilimanjaro Express, skąd odjeżdża część autobusów do Arushy, mieści się przy dawnym dworcu autobusowym, obecnie przerobionym na ryneczek. Przed 6-tą rano, pomimo mroku był już pełny handlarzy rozkładających towar…

Za oknem leje i grzmi. Leżę wygodnie pod moskitierą lekko falującą w rytm wentylatora. Jestem jeszcze trochę oszołomiona ale zaczyna do mnie docierać, że to się dzieje naprawdę. Zaczynam spełniać moje marzenia zawieszone już dawno na kołku. Przez najbliższe miesiące będę podróżować. Tylko i wyłącznie. Bez konkretnego planu lub oczekiwań. Nawet nie wiem czy ten pierwszy post na tym blogu nie będzie moim ostatnim. Póki co: Witajcie! Leje i grzmi coraz mocniej. Uwielbiam to. Poprzedniej nocy, …